Review PL
Mariusz Wójcik
Cóż można pisać o tych dźwiękach, które płyną do mnie, jako odbiorcy jakby spoza odległego kosmosu …..To oddech początku i zarazem końca naszego ziemskiego żywota …To syntetyczny atak na moje zmysły. Trudno opisywać tą jednak MUZYKĘ choć zdaje sobie sprawę, że to, co wypływa z artysty DSW jest bardzo intymne i co za tym idzie mam dylemat czy mogę się posunąć aż tak daleko w opisie tego, co czuje? Zgromadzeni na Robofest wiedzą coś… O czym nie mogę tu pisać, coś poruszającego i zarazem bardzo intymnego. Niech zostanie to tajemnicą…..
Wyjątkowa paleta brzmieniowa w „Kocham…” jest wizytówką DSW, ale i pójściem pod prąd. To ważne i muszę to podkreślić - DSW to nie eksperymentujący fantom wyalienowany ze świata żywych ludzi - te kilka poruszających minut może być ścieżką dźwiękową do projekcji filmu, na pożegnanie …takie Long goodbye rasy ludzkiej. Nie przypadkowo znalazł się tu głos dziecka DSW……Tak, to już widoczny pierwiastek człowieczeństwa, który w tym dogorywającym świecie iluzji jest takim światełkiem nadziei …
źródło:
trzeciwymiarmuzyki.blogspot.com
Autor: BH
"....Odnoszę wrażenie, że w tej kompilacji przewodnia myśl ma znaczenie drugoplanowe (co nie oznacza, że nie jest ważna). Tu najważniejsze jest samo przeżywanie muzyki, istotą jest skupienie, zawieszenie woli - tzw. wczucie się w muzykę (istotna rola ciszy na "Singles"). Teorie przeżycia estetycznego nazywają to zjawisko biernym przeżyciem. Co ciekawe obcowanie z muzyką DSW może również zaktywować przeżycia czynne - wtedy konsument muzyki przechodzi w stan narzucania (udzielania) kompozycjom swoich własnych stanów psychicznych (w tym aspekcie ważne wydaje mi się bogactwo szczegółów tej muzyki na poziomie mikrodźwięków). To tzw. trzecia kreacja muzyki (pierwszej dokonuje kompozytor, drugiej wykonawca/twórca występujący na żywo) - odbieramy utwór tak, jak pozwala nam nasza wrażliwość muzyczna, aktualny stan emocjonalny, a nawet zdolność koncentracji. Tym sposobem wykorzystując nasze indywidualne możliwości, czy "dyspozycję dnia" możemy muzykę DSW przezywać wielokrotnie i za każdym razem staje się ona odmiennym przedmiotem estetycznym.
To co w naszym życiu naturalne i rodzime miesza się z tym, co mechaniczne (elektroniczne). W muzyce DSW jest głębsza myśl, która być może ma nam uświadomić fakt, że na różnych (dziwnych) zasadach zjawiska naturalne (choćby uczucia) i zdygitalizowane egzystują obok siebie...."
źródło:
onlygoodmusic.pl
Video clip
www.youtube.com/watch?v=arPKkf_ILTk
Marcin Melka
phaedra.pl?p=3152
To absolutny debiut Digitalsimplyworld w muzyce ambient. „Singles” jest to zbiór wczesnych utworów artysty, które pochodzą z różnych okresów. Charakteryzują się różnoraką barwą, melodią, tempem oraz zmianą nastroju. Digitalsimplyworld na swojej stronie Internetowej wspomina, że „ważną rolę w tym albumie pełni cisza”. Ja bym całą płytę nazwał „krzykiem ciszy”. Dziewięć znakomitych, skorelowanych ze sobą utworów wspaniale podkreśla ambientową barwę krzyku ciszy. Już w pierwszym utworze mamy na to dowód. Potężna eksplozja syntetycznych padów, niczym Wielki Wybuch wypełnia pustkę w świadomości słuchacza. „J Love” to znak rozpoznawczy stylu muzyki Digitalsimplyworld. Te monumentalne, przestrzenne i ewoluujące dźwięki wprowadzają słuchacza w nieznany do tej pory, instrumentalny świat. W pozostałych utworach nie brak dźwięków typowych dla muzyki wczesnego Klausa Schulze. Czyżby kompozytor był mocno zafascynowany jego twórczością? Można tutaj znaleźć długie fragmenty jednej melodii, wprowadzenie słuchacza w podniosły, poważny nastrój oraz nostalgiczny nastrój. „Unknown Land” to zapis pulsacyjnego kolażu dźwiękowego oraz różnych odgłosów. Dużym plusem jest to, że Digitalsimplyworld umiejętnie wprowadził na prawie całej płycie samplowane głosy ludzi (np. „Play it”, „J Love”, „Through Synthetic Mandarin the Senses”), odgłosy tworów cywilizacji, przedmiotów, różnych urządzeń. W „Play it” oraz w „HushShhh…” mamy do czynienia z ciekawa improwizacją falą dźwięków, które znikąd pojawiają się, a potem rośną i gasną. Dźwięki w tych pierwszej kompozycji są „naładowane” dodatkową energią w postaci zmodulowanego głosu dziecka. To klasyczny przykład ambientu, nawiązujący do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Album jest jak gdyby podzielony na dwie części. Pierwsza jest bardziej mroczna, transowa i melancholijna, a druga barwna i bardziej dynamiczna, np. „Journey to the Unkbown”, „Hypnotyzajzer World” oraz zamykający debiutancką płytę rytmiczny i utrzymany w klimacie muzyki Vangelisa ”Utnapishtim The Great Reward”. Czy można postawić tezę, że „Singles” to album dający powiew świeżości na krajowym, niszowym rynku elektronicznej muzyki? Według mnie tak.